piątek, 9 maja 2014

5

*godzinę wcześniej*
Podniosłam się z kanapy i mocno przetarłam oczy spoglądając na zegarek wiszący na ścianie. Nie mogę się spóźnić na kurs. Wchodząc do łazienki, zapaliłam światło po czym szybko umyłam zęby, nałożyłam lekki makijaż oraz spięłam włosy w wysokiego kucyka. Do moich uszów napłynął nieznośny hałas dochodzący zza ściany. Zmarszczyłam mocno brwi, kiedy tylko usłyszałam tuczące się prawdopodobnie talerze. Chwyciłam torbę w rękę, po czym przerzuciłam ją przez ramię. Przyznam szczerze, że obawiałam się wyjść właśnie teraz z mieszkania. Może powinnam chwilę poczekać? Spóźnię się na kurs, cholera...
Poczułam jak coś przeskakuje mi w żołądku, a serce zamiera kiedy otworzyłam drzwi i zobaczyłam otworzone drzwi do mieszkania Justina, a w środku totalny burdel. Połamane krzesła, potrzaskane talerze, wszystko porozrzucane dookoła. Moje oczy się rozszerzyły, w momencie kiedy poczułam coś zakrywającego moje usta i silną parę rąk oplatającą moje ciało. Zaczęłam krzyczeć, kopiąc w co popadnie. Do oczu napłynęły mi łzy, gdy próbowałam pozbyć się dłoni na ustach. Ogarnęła mnie więcej niż panika. Byłam dosłownie przerażona, jednak w momencie zapaliła mi się czerwona lampka. Wyrwałam jedną rękę z ucisku i łokciem, najmocniej jak tylko potrafiłam, uderzyłam mężczyznę w brzuch. Korzystając z okazji, wyrwałam drugą rękę i uderzając go kolanem w jego czułe miejsce, zaczęłam uciekać. Zbiegając po schodach, jak dotąd moim najszybszym tempem w życiu, zdążyłam parę razy się zahaczyć i praktycznie wywrócić, ale nie zatrzymywałam się ani na chwilę, ryzykując przynajmniej wybiciem zębów. Podczas biegu do mojego samochodu, otworzyłam swoją torbę i patrząc ciągle na drogę, szukałam po omacku kluczyków do mojego samochodu. Drżącymi rękami otworzyłam drzwi samochodu i wskoczyłam do niego jak najszybciej tylko potrafiłam. Nie martwiłam się już zapinaniem pasów i jakimiś pieprzonymi przepisami, chciałam jak najszybciej dostać się do Justina. Przełykając głośno ślinę spojrzałam w lusterko i ujrzałam nadjeżdżające wielkie czarne auto za moim samochodem. Gwałtownie zaczerpnęłam powietrze i skręciłam w najbliższą uliczkę, próbując zgubić tego palanta. Ścisnęłam mocniej kierownicę i zignorowałam ból panujący w moich ramionach. Czując jak robi mi się słabo, oparłam się o siedzenie, pozwalając swojej głowie uderzyć o zagłówek. Zerknęłam w lusterko i cicho wypuściłam z siebie powietrze. Chyba ich zgubiłam. Skręciłam i kilka minut później wjechałam na parking. Wysiadłam i biegnąc, otworzyłam drzwi, totalnie ignorując recepcjonistę. Chciałam znaleźć się w tym momencie tylko obok Justina, chcę dowiedzieć się co do cholery jasnej tutaj się wydarzyło. Pchnęłam te cholerne drzwi z dziwną siłą, przemieszaną we mnie ze śmiertelną trwogą i weszłam do środku, powstrzymując oddech. Przebiegłam parę metrów w jego stronę i zatrzymałam się na środku sali. Jego oczy pociemniały widząc w jakim stanie jestem, podszedł parę kroków bliżej i przeczesał włosy swoją dłonią.
-Justin-mój głos w jednym momencie się załamał.
-Co się stało?-chwycił moje ramię. Ale zanim mogłam coś powiedzieć, poczułam, że odpływam i sekundę później moje ciało bezwładnie opadło w ręce Justina, a wszystko wokół ogarnęła ciemność.

Uniosłam lekko do góry ciężką jak mosiężna gałka głowę i zawiesiłam ją w powietrzu, sama gdzieś w duchu zastanawiając się, jak jeszcze znalazłam na to siłę. Okropny szum w głowie, rozmazane widoki, przeraźliwy ból ucha. Ścisnęłam mocno powieki, i rozejrzałam się dookoła. Wypuściłam głośno powietrze kiedy przypomniałam sobie co się przed chwilą wydarzyło. Podniosłam się nieco do góry i z powrotem usiadłam na... materacu? Nie przypominam sobie, żebym mdlała na jakiś materac. Cholera, co z Justinem? Zostawił mnie tutaj? Dupek.
Drzwi na salę otworzyły się, a zza nich wyjawił się Justin idący z czymś niebieskim w ręce. Jest, nie zostawił mnie. Odetchnęłam cicho. Przyśpieszył kroku i klęknął obok mnie. Miał zmarszczone brwi, kiedy jednak dotarło do niego, że otworzyłam oczy - odetchnął z ulgą i przetarł ręką czoło.
-Nareszcie się obudziłaś, co się stało?- usiadł na skrawku materaca przyglądając się z zatroskaną miną-Już chcieliśmy wzywać pogotowie, na całe szczęście się obudziłaś.
-Justin.. Ja..-jęknęłam i złapałam się szybko za głowę, bo poczułam ostry ból. No tak, skutki mdlenia.
Spojrzał na mnie z pytającą miną i przysunął się bliżej kładąc rękę na mojej łydce. Zaczęłam opowiadać wszystko, tak szybko, jak zawodowy raper. Kiedy skończyłam, Justin oderwał rękę i chwycił się nią za czoło, klnąc pod nosem. Przebiegł palcami po włosach, z frustracji ciągnąc końce.
-Zaczęli mnie gonić, nie wiedziałam gdzie się podziać, nie wiedziałam gdzie mam jechać, dlatego przyjechałam tutaj, przepraszam, że zabrałam Ci czas-mruknęłam przymykając oczy. On dalej nie odpowiadał.Widocznie był w takim samym szoku tak jak i ja.
-Co z lekcją, gdzie są wszyscy?- podniosłam się lekko z materaca i rozejrzałam wokół siebie.
-Odwołałem lekcję w ostatnim momencie, musimy jechać do naszego bloku. Zostaniesz w samochodzie.
Słysząc jego słowa, wreszcie ogarnęła mnie ulga, ale to nie wystarczało, żebym myślała rozsądnie. Oblizując usta, wzięłam kilka głębokich wdechów, próbując choć na chwilę przestać się denerwować.
-Dasz radę dojść do samochodu, czy mam Cię zanieść?
Zanieś mnie. 
-Dam radę dojść sama-mruknęłam podnosząc się z materaca próbując utrzymać równowagę. Wyszedł z sali trzaskając za sobą drzwiami, zostawiając mnie samą jak palec. Obciągnęłam swoją bluzkę na dół i przeczesałam dłonią moje włosy. Wyszłam z sali próbując dogonić Justina, musiał być już na zewnątrz, bo nie mogłam go nigdzie znaleźć. Uśmiechnęłam się słabo w stronę recepcjonisty i wyszłam przez drzwi frontowe na dwór. Justin stał przy swoim samochodzie grzebiąc w bagażniku, odwrócił się kiedy poczuł moją obecność i zmarszczył brwi.
Za co on jest na mnie zły?
Podeszłam do swojego samochodu i wyciągnęłam z niego torbę, którą miałam wziąć ze sobą na kurs. Zamknęłam drzwi i podeszłam nieśmiało obok Justina.
-Zostaw swoje auto tutaj, potem po niego przyjedziemy-powiedział.
-Mogę jechać, przecież nic się nie stanie-odpowiedziałam cicho.
-Ryzykując, że znów zemdlejesz przed kierownicę i rozpierdolisz się o pierwsze lepsze drzewo?-warknął i zamknął klapę bagażnika-Wsiadaj.
Usiadłam na skórzanym fotelu i zapięłam pas bezpieczeństwa. Justin bez żadnego słowa odpalił samochód i wyjechał z miejsca parkingowego. Czując napięcie w samochodzie, zaczęłam nerwowo bawić się palcami i przygryzać wargę, aby się czymś zająć. Moja głowa mocno pulsowała, a obraz przede mną dalej był lekko rozmazany. Justin dosłownie w sekundę na mnie spojrzał, po czym skierował wzrok na drogę przed sobą. Mój żołądek boleśnie się skręcił kiedy Justin zaparkował auto przed naszym blokiem i wyszedł zostawiając mnie ponownie - samą jak palec. Bóg ma dla mnie widocznie inne plany, miałam dzisiaj w spokoju iść na kurs, potem wrócić i iść z moją znajomą do kina. Nie minęło 5 minut, a Justin znalazł się ponownie w samochodzie. Usiadł w bezruchu na fotelu i odwrócił głowę w moją stronę lustrując mnie wzrokiem.
-Słuchaj, nie chcę, żeby stała Ci się krzywda, dlatego muszę Cię gdzieś zabrać.
Pobladłam. Naprawdę, moja twarz nabrała koloru kartki papieru. Nie czekając na moją odpowiedź, uruchomił silnik samochodu i wycofał, jadąc prosto przed siebie.
-Gdzie?-spytałam nie pewnie.
-Nie wiem-odpowiedział zrezygnowany nie odwracając wzroku z drogi-Postaram się załatwić to gówno w kilka dni i wrócisz do domu.
Pierwszy raz widzę Justina w takim wydaniu, był dosłownie wściekły, tak na prawdę to się wcale mu nie dziwię, no bo... jakbyście zareagowali gdyby ktoś rozwalił wasze całe mieszkanie i zaatakował sąsiadkę bez powodu? Klatka piersiowa Justina podnosiła się i opadała niespokojnie. Po mojej głowie kłębiła się myśl, dlaczego to się stało? Może miał długi? Sądząc po tym jaki ma samochód i jak jest ubrany, wątpię, że pożyczał od kogoś pieniądze. No ale mogę się mylić.
Justin gwałtownie nacisnął hamulec i zaparkował na podjeździe. Otworzył drzwi i rozkazał mi wysiąść.
-Gdzie jesteśmy?- spytałam zamykając drzwi.
-Przed domem mojego dziadka, słuchaj Ashley, na prawdę nie chciałem, żeby to wszystko się wydarzyło. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś się do mnie dopierdolą, jak już powiedziałem, postaram się to ogarnąć w parę dni i obiecuję Ci, że wrócisz do swojego mieszkania.
-W porządku-pokiwałam głową rozumiejąc co ma na myśli i podeszłam bliżej w jego stronę.
Domek wyglądał na prawdę uroczo. Wszystko dookoła niego było idealnie dopracowane, jestem pewna, że jeżeli przyłożyłabym linijkę do żywopłotu to długość była by co do milimetra równiutka, a posiane gdzieniegdzie kwiatki dodawały uroku całemu prześlicznego ogródkowi. Weszliśmy na ścieżkę wyłożoną z marmuru prowadzącą przez całą długość placu. Weszliśmy na niskie schodki kończące ścieżkę, prowadzące do dużych dębowych drzwi. Justin zapukał kilka razy i odsunął się na metr do tyłu. Nie minęła minuta, a w progu stanął przesympatyczny z wyglądu starszy człowiek.
-Justin! Dlaczego mnie nie uprzedziłeś, że przyjedziesz? Twoja nowa dziewczyna? Stęskniłem się za Tobą synu-mężczyzna zaczął wymachiwać rękami dookoła, patrząc na zmianę na mnie i na Justina. Justin zaśmiał się cicho i poklepał staruszka po plecach.
-Możemy zatrzymać się u Ciebie na parę dni? Na naszym piętrze jest awaria i nie mamy prądu, postanowiłem Cię odwiedzić i przy okazji zabrać ze sobą moją znajomą, to jest Ashley.
Uśmiechnęłam się nieśmiało i podałam dłoń starszemu mężczyźnie.
-Jestem Bruce-uśmiechnął się sympatycznie i ucałował moją dłoń-Zapraszam do środka, nie stójcie tak tutaj!-niemalże krzyknął i przepuścił nas w drzwiach.
Całe mieszkanie miało charakter bardzo ciepły. Wszystko było dopasowane do siebie kolorystycznie, jestem pewna, że Bruce nie urządzał tego sam, zdecydowanie widać tutaj kobiecą rękę.
-Jesteście głodni? Za chwilę będzie gotowy obiad, idźcie się rozpakować na górę-powiedział i szybkim krokiem poszedł w stronę kuchni. Justin chwycił moją torbę i wyprzedził mnie idąc na górę. Nie będę tutaj stała jak słup soli no nie? Nie czekając ani chwili, ruszyłam za nim, wchodząc do jasnego pokoju. Obstawiam, że był to kiedyś pokój Justina.


troszkę mi smutno, że komentarzy jest sto razy mniej niż wyświetleń. proszę o komentarze :) 
następny w niedzielę lub poniedziałek, zależy jak się wyrobię :)
na prawdę gorąco proszę o opinie :)


dziękuję za wspaniały wygląd bloga wspaniałej @roleyhopes

22 komentarze:

  1. Rozdział mi się podoba i zacjekawiłaś mnie tym zdarzeniem.

    Czekam na nn :)

    @biebsile

    OdpowiedzUsuń
  2. niech coś między nimi będzie qgvsid genialny!!/@DAMEASAP

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny, ale zawsze jak czytam czuje sie jak główna bohaterka, dlatego nie lubie, gdy pomiędzy bohaterami jest taka sztywna i niekomofortowa atmosfera. Radze ci trochę to wszytko rozluźnić i będzie ok. Pozdrawiam pisz dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww czekam na następny x

    OdpowiedzUsuń
  5. Nexttttttt! Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny :) Kocham to :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ładnie piszesz, czekam na kolejny rozdział! xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Podoba mi się . Ale nadal nie rozumiem jak jest pomiędzy Justinem a Ashley

    OdpowiedzUsuń
  9. Dość fajny rozdział czekam z chęcią na na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  10. szkoda, że taki krótki ale za to emocjonujący haha czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Swietny ! Bardzo fajny blog :)

    OdpowiedzUsuń
  12. more justley please :( swietnie piszesz,czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  13. wiecej Justley ♥ naprawdę świenty rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Swietne! Czekam na nn x

    OdpowiedzUsuń
  15. I coo? Beda miec jeden pokoj, no nie? :p

    Troche tak nie ogarnwla m tego burdelu w jego mieszkaniu, rozdział troche krotki ://

    Napisz nastepny dluzszy :p

    OdpowiedzUsuń
  16. będą spać w jednym pokoju?!?!?! coraz więcej się tutaj dzieje i podoba mi się to:)
    czekam na następny rozdział misiu / zejni

    OdpowiedzUsuń
  17. świetny rozdział, kocham twoje opowiadanie, jest takie inne.. cudowne :3

    OdpowiedzUsuń
  18. ciekawe co się dzieje czekam na nn x

    OdpowiedzUsuń
  19. swietne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń