niedziela, 25 maja 2014

6

Justin's POV

Odwróciłem się i ujrzałem stojącą w progu Ashley. Odważnie podniosła głowę i zaatakowała mnie pytaniem, którego się po niej w tej chwili nie spodziewałem.
-Możemy porozmawiać?
Spojrzałem na nią z zaciekawionymi oczami i odłożyłem bluzę na łóżko.
-Słucham?
Zamknęła za sobą drzwi i położyła dłonie na swoje biodra.
-Mogę dowiedzieć się dlaczego muszę być właśnie tutaj, a nie we własnym mieszkaniu? Mogę się też dowiedzieć dlaczego ktoś kto zdemolował Twoje mieszkanie mnie zaatakował i gonił przez dobre dziesięć minut? Szczerze? Jestem w totalnej dupie, bo nic nie wiem, a Ty nie chcesz poruszyć za wszelką cenę tego pieprzonego tematu!-syknęła z podwyższonym tonem.
-Jeżeli chcesz wrócić do domu to proszę bardzo, nie będę już wtedy odpowiadał za to czy poderżną Ci gardło czy nie-odpowiedziałem spokojnie, mając nadzieję, że nie dojdzie do głupiej kłótni. Jest to ostatnia rzecz na którą mam właśnie ochotę. Przygryzła wnętrze swojego policzka i spuściła wzrok na dół. Chyba zrozumiała.
-Dlaczego Cię zaatakowali?- automatycznie zmieniła ton i oparła się o framugę drzwi, zakładając ręce na klatkę piersiową.
Zaczynałem być sfrustrowany i poczułem, jak irytacja rozsadza mnie od środka. Na prawdę nie lubię rozmawiać z nowo poznaną osobą na takie tematy.
-Nie chcę o tym rozmawiać-mruknąłem kładąc się na pościeli i wpatrując się w sufit z rękami pod głową.
-Chyba należy mi się jakiekolwiek wyjaśnienie, prawda?
-Prawda, powiem Ci jak będę chciał okej?
Przechyliła głowę w lewą stronę i spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami. Cholera, wiem, że należą się jej jakiekolwiek wyjaśnienia, ale nie chcę na razie o tym mówić. Powiem jej dopiero kiedy będę gotowy i ogarnę to całe gówno. Jeżeli powiem jej to teraz, zacznie jeszcze bardziej panikować, dlatego wolę po prostu milczeć.
-Mam nadzieję, że przed poniedziałkiem wrócę do mieszkania, chciałam Ci przypomnieć, że pracuję-odpowiedziała sarkastycznie patrząc na mnie z kpiącą miną.
Cholernie irytująca dziewczyna. Mogłem zostawić ją w tym pieprzonym mieszkaniu i nie ratować jej buźki przed podcięciem gardełka.
Nie odpowiedziałem nic, po prostu obserwowałem jak przerzuca włosy do tyłu i wychodzi, zamykając za sobą drzwi. Podniosłem się z łóżka i przeniosłem jej torbę na łóżko, zostawiając jej mój pokój do dyspozycji. Zamknąłem drzwi i zszedłem cicho po schodach. Oparłem się o metalową framugę drzwi w kuchni, przyglądając się mojemu dziadkowi i stojącej Ashley obok. Dziadek stał i mieszał wielką łyżką w garnku, a Ashley zaglądała do niego stojąc lekko na palcach.
-Jest pan pierwszym mężczyzną którego znam i potrafi na prawdę dobrze gotować-powiedziała cała uśmiechnięta podczas próbowania sosu. Uśmiech pojawił się na moich ustach. Otworzyłem je, żeby coś powiedzieć, kiedy jej drobna sylwetka odwróciła się ku mojej. Grymas zagościł na jej buzi, po czym odwróciła się z powrotem w stronę mojego dziadka, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Niepohamowany chichot wypłynął z moich ust, wypełniając całą kuchnie.
-O! Justin, ustąpiłeś pokoju koleżance, prawda?-dziadek uśmiechnął się i zdjął z ognia garnek kładąc go na blacie obok.
-Mhm- mruknąłem. Poczułem wibrację w kieszeni i wyjąłem z niej telefon. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przycisnąłem telefon do ucha.
-Siema-powiedziałem i wyszedłem z kuchni stając w korytarzu.
-O ósmej u Ryana, jest w chuj poważna sprawa, zgadnij kto z powrotem wrócił do Chicago.
Rzeczywistość uderzyła we mnie z impetem. Zaschło mi w gardle, a moje płuca z trudem wdychały powietrze. Ścisnął mi się żołądek, zacisnęły pięści i szczęka. Nacisnąłem czerwoną słuchawkę nie żegnając się nawet z Adamem. Wypuściłem z siebie powietrze i położyłem dłonie na biodra spoglądając do góry. Wszedłem do jadalni odsuwając krzesło i siadłem na przeciwko Ashley.
-O której będzie babcia?-spytałem chwytając widelec w dłoń. Dziadek odłożył widelec na bok i przetarł usta serwetką, odkładając ją później na bok.
-Mówiła, że przed szóstą powinna być w domu-odpowiedział spoglądając na mnie. Niezręczną ciszę przebijała cicha muzyka lecąca z radia w kuchni. Kontynuowałem jedzenie przygotowane przez mojego dziadka, kiedy poczułem telefon wibrujący w kieszeni moich spodni. Zdecydowałem się go zignorować wiedząc, że dziadek nie byłby zadowolony kiedy odebrałbym telefon przy stole. Zrobiłem jeszcze jeden kęs makaronu, kiedy zaczął wibrować na nowo. Westchnąłem, odkładając widelec obok talerza.
-Muszę na chwilę wyjść-powiedziałem odsuwając krzesło i wychodząc z jadalni. Usiadłem na drugim schodku i nacisnąłem zieloną słuchawkę, nie patrząc kto wyświetlił się na wyświetlaczu.
-Cześć Justin, jesteś w domu?
-Nie-odpowiedziałem oschle.
-Potrzebuję noclegu, szef mnie wyrzucił i nie mam się gdzie podziać.
-Wiesz ile mnie to obchodzi?-odpowiedziałem sarkastycznie i rozłączyłem się chowając telefon z powrotem do kieszeni. Kiedy wszedłem do jadalni Ashley i Bruce siedzieli przy stole i rozmawiali, co chwile chichocząc. Chwyciłem talerz i wyniosłem go do kuchni, odechciało mi się jeść przez telefon od tej dziwki.

Założyłem na czarną podkoszulkę szarą bluzę z kapturem, którą zasunąłem do połowy. Przejrzałem się w lustrze i chwyciłem kluczki od mojego samochodu, chowając je do kieszeni. Stanąłem przed moim pokojem i zapukałem kilka razy, usłyszałem "proszę" i naparłem na metalową klamkę. Ashley siedziała na moim łóżku i grzebała w swojej torbie. Oderwała się na chwilę i zlustrowała mnie od stóp do głowy.
-Jest szansa, że dzisiaj wrócisz do mieszkania-powiedziałem i obserwowałem jak jej twarz promienieje.
-Na prawdę?-wstała z łóżka odkładając torbę na bok.
-Tak, jest szansa-odpowiedziałem sucho-Daj mi swój numer, napiszę w razie czego do Ciebie sms.
Podałem jej swój telefon i spojrzałem w stronę okna. Oddając mi telefon oblizała usta i poprawiła włosy.
-Powodzenia, nie wiem w czym, ale powodzenia-uśmiechnęła się przyjaźnie i przechyliła głowę w prawą stronę.
Cholera jasna, nasza relacja jest na prawdę popieprzona. Jednym razem syczymy na siebie, nawet nie wiem za co, a za drugim jesteśmy dla siebie mili. Uśmiechnąłem się słabo i schowałem telefon. Pożegnałem się z Ashley i wyszedłem z domu. Przeszedłem przez werandę i trawnik po czym podszedłem do samochodu i szybko go odblokowałem.
Zaparkowałem swoje auto tam gdzie zawsze i wyszedłem z niego nie martwiąc się o tymczasowe blokowanie go. Szybkim krokiem przebiegłem przez trawnik i ścieżkę. Otworzyłem drzwi bez pukania i wszedłem do mieszkania mojego kumpla. Ujrzałem całą piątkę siedzącą na kanapie, słysząc moje kroki wszyscy podnieśli głowy do góry.
-Dobra-usiadłem na kanapie obok Adama-Co robimy?-westchnąłem głośno i oparłem się łokciem o oparcie kanapy.
-Jak to co? Możesz go rozpierdolić po raz drugi, ale tym razem w obecności publiczności-Nick zaśmiał się i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Zdajecie sobie sprawę, że jego ludzie przyjechali do mnie i przetrzepali mi pół mieszkania? W dodatku zaatakowali Ashley, to nie jest takie proste-przejechałem palcem po ekranie odblokowując go i spojrzałem na godzinę. Spojrzałem na chłopców zauważając ich zdziwione spojrzenie kiedy zastanawiali się, o co chodzi.
-Jaką Ashley?
-Sąsiadka-prychnąłem i odłożyłem telefon na bok.
W pokoju nastała cisza przebijająca się przez ciche tykanie zegara.

Ashley's POV

Popijając mrożoną herbatę przygotowaną przez dziadka Justina, odchyliłam się do tyłu opierając wygodniej na fotelu. Po mojej głowie ciągle krążyło pytanie jak Justin chcę załatwić tą sprawę, i jak do tego wszystkiego doszło. Położyłam szklankę na stoliku obok kanapy i zmrużyłam oczy myśląc, gdy nagle coś przyszło mi na myśl. Podniosłam się do pozycji pionowej i szybkim krokiem na palcach weszłam po schodach prosto do pokoju Justina. Sprawdzając czy nikt za mną nie idzie, zdmuchnęłam włosy z twarzy po czym podeszłam do drzwi, które zaraz za sobą zamknęłam. Oświeciłam światło i obróciłam się wkładając ręce do tylnych kieszeni moich spodni. Ścisnęłam swoje usta i zrobiłam dwa kroki do przodu stając przed białą komodą. Sprawdzając jeszcze raz czy nikt mnie nie obserwuje, otworzyłam pierwszą szufladę. Duuużo, dużo segregatorów i różnych teczek. Wypuściłam z siebie ciche fuknięcie i po cichu zaczęłam przeglądać wszystkie papiery, mając nadzieję, że znajdę coś co może pomóc mi w dowiedzeniu się o co w tym wszystkim chodzi. Czytając garstkami zamieszczone informacje w tych teczkach, mogłam śmiało stwierdzić, że Justin bierze udział w walkach bokserskich. Marszcząc brwi wyjęłam segregator z szuflady i usiadłam z nim na łóżku. Otworzyłam go i zaczęłam przeglądać wszystkie umowy. Mój żołądek boleśnie skręcił się kiedy usłyszałam otwierające się drzwi z naprzeciwka. Kurwa.



















przepraszam

13 komentarzy:

  1. w końcu! akcja się rozkręca,jest coraz ciekawiej,czekam na kolejne! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nooo w końcu!!!! cieszę się, że dodałaś ten rozdział, już myślałam że sobie odpuścisz :) akcja się rozkręca i czekamy na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. chce dalej cudowny :) / sirbizxzle

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham @izyjb

    OdpowiedzUsuń
  5. omg akcja sie rozkręca dbsajkfhsadkj jest świetnie ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Troche slaby. I dziwne, ze ona np na policje nie zadzwonila. Przeciez to nienormalne, ze tak po prostu po tak krótkiej znajomosci robi wszystko, co jej kaze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaa, uwielbiam to.! To bruce? Jcufyfyfuf czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialne.... ♥♥ Czekam na następny... I jestem bardzo ciekawa czy to on wszedł do tego pokoju... Ciekawska :P

    OdpowiedzUsuń
  9. AAAAAAAAAAAa suuper ciekawe kto wejdzie do pokoju dziadek czy Justin ? :) czekam nn <3 @Little1Lies

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurwa mac proszę dodaj nowy rozdział:(

    OdpowiedzUsuń
  11. no gdzie jest kutwa next:(

    OdpowiedzUsuń
  12. Omomom *.* czekam na next:)))
    +nowy czytelnik ❤

    OdpowiedzUsuń